Jestem social mediowcem z krwi i kości, specjalistą wychowanym przez agencję, w której zakładaliśmy pierwsze profile...
Anna Kaczmarek
Redaktor Naczelna Sektora Zdrowiew Grupie NaTemat
Niezwykli PR-owcy od zdrowia – oni nie uczą się „formułek” dla dziennikarzy
„Pani redaktor, wysłaliśmy wczoraj do pani maila z informacją prasową. Chcemy zwrócić uwagę na bardzo ważny problem zdrowotny…” – to często słyszę kiedy odbieram telefon od PR-owca. Tak zwane follow-upy to nieodzowny element pracy PR-owca. Jednak te rozmowy są prawdziwą sztuką. PR-owiec unikający sztampy, kreatywny, potrafi z nich zrobić coś nietuzinkowego. W końcu to ich poprowadzenie świadczy o umiejętności nawiązywania i podtrzymywania relacji. Jednak te rozmowy to tylko element pracy PR-owców, z którym się stykam. Są takie telefony i tacy PR-owcy, przed którymi chylę czoła i dzięki którym moja praca jest nie tylko łatwiejsza, ale jej efekty są naprawdę imponujące.
CZASAMI EMOCJE BIORĄ GÓRĘ
Zima, warszawskie Łazienki, konferencja na temat chorób rzadkich. Chcę zrobić wywiad z chłopakiem, którego dotknęła straszna choroba. Pomaga mi do niego dotrzeć bardzo sympatyczna dziewczyna z agencji PR, która organizuje konferencję. Chłopak przez godzinę zastanawia się. W końcu decyduje się na rozmowę.
Siedzimy we dwoje, w przepięknej, pustej sali, razem nie tylko rozmawiamy, ale i płaczemy. To nie pierwszy mój wywiad, w zawodzie pracuję ponad 20 lat, ale jeden z najbardziej emocjonujących. Jak pomyślę, że mam spisać tę rozmowę, to robi mi się słabo, bo będę musiała przeżyć to jeszcze raz. Można powiedzieć, że to nieprofesjonalne – cóż, dziennikarz też czasami jest człowiekiem. To właśnie wspomniana wcześniej PR-ówka pomogła mi się pozbierać i spisać ten wywiad. Do dziś się kolegujemy. Świetna dziewczyna, bardzo profesjonalny PR-owiec.
CZY MOŻE NAM PANI POMÓC?
Codziennie dostaję kilkadziesiąt maili – większość od agencji PR. Powiem szczerze, czytam, ale wielu nie pamiętam po 10 minutach. Jakiś czas temu dostałam maila, jak się później okazało od młodego PR-owca, który uczy się zawodu. I na tym mailu się zatrzymałam.
Chłopak nie zrobił kopiuj/wklej. Napisał do mnie tak po ludzku, inaczej. Mail kończył się słowami: „Pani Anno, uprzejmie proszę o informację czy jest Pani w stanie nam pomóc”. No więc pomogłam, bo i cel był szczytny. Pan Karol zmienił pracę, ale mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy zawodowo.
ODDZWONIĘ DO PANI
To nie jedyne pozytywne zaskoczenie, jeśli chodzi o młodych PR-owców. Pamiętam telefon od młodej dziewczyny, która ewidentnie zaczynała swoją pracę w agencji PR. Dziewczyna przygotowała się bardzo skrupulatnie do rozmów z dziennikarzami – wyrecytowała mi wszystko na temat problemu medycznego, którym chciała mnie zainteresować. Mnie jednak podkusił jakiś chochlik, żeby zacząć zadawać pytania. O chorobie, o której mi opowiadała, pisałam wielokrotnie. Znałam też problemy dręczące chorych. Dlatego z pełną premedytacją zadałam pytania bardzo szczegółowe i co tu dużo mówić trudne.
Była chwila ciszy, ale dziewczyna uczciwie stwierdziła, że nie umie odpowiedzieć na moje pytania, natomiast dowie się wszystkiego i do mnie oddzwoni. Oczywiście byłam pewna, że już jej nie usłyszę. Jakież było moje pozytywne zdziwienie, kiedy pod koniec dnia znowu odebrałam od niej telefon. Powiedziała, że rozmawiała ze swoją szefową i jest gotowa odpowiedzieć na wszystkie moje pytania. I oczywiście odpowiedziała. Byłam pod wrażeniem.
KONTAKTY I JESZCZE RAZ WIELKIE SERCE
W końcu historia 4-letniego Maćka, który z pogotowia opiekuńczego trafił do DPS-u, z powodu choroby Arnolda Chiariego typ II. Pomagam dziecku od roku, żeby zdrowotnie wyprowadzić chłopca na prostą, żeby znalazł dom. Pomaga mi wiele osób o wielkich sercach. Jednak najlepszych specjalistów pomogły mi znaleźć dwie niesamowite kobiety, które właśnie pracują w agencji PR zajmującej się projektami zdrowotnymi.
PR-owcy pracujący przy projektach zdrowotnych, jeśli chcą osiągnąć sukces, muszą wiedzieć co najmniej tyle, co my dziennikarze od zdrowia. Znam PR-owców, do których dzwonię, jeśli mam wątpliwości dotyczące jakiegoś problemu medycznego, o którym piszę. Niektóre z tych osób rzeczywiście zjadły przysłowiowe zęby na „zdrowiu”, ale są też tacy, którzy pracują w zawodzie krócej ode mnie. To profesjonaliści, którzy zawsze pomogą, jeśli szukam rozmówców czy ciekawych tematów. Lubimy się, dużo rozmawiamy.
BYĆ MISTRZEM
Cóż, gdzie są dziennikarze od zdrowia, tam są też PR-owcy. Pewnie część jest „rzemieślnikami”, ale uwierz mi Czytelniku, są też ci niesamowici, mistrzowie, wirtuozi tego zawodu, niezwykli ludzie, dzięki którym ciężko chorzy zyskują skuteczne leczenie, rehabilitację czy odpowiednią atencję władz. Nie wyobrażam sobie pracy bez nich i chylę czoła.